34 miesiące od straty córki, co mnie pomaga, praca, rozmowa z psychologiem wyrzucenie na głos mojego cierpienia, przyjaciół nie pozostało nic, tylko mąż i dzieci, wnuk to jedyne szczęście gdzie myśli są tylko przy nim, krótkie chwile zapomnienia - trochę normalności. Trudno jest poskładać coś, co raz pękło, już nigdy nie będzie tak samo, są dni gdzie jest trochę lżej, a tu nagle przychodzi wielki smutek. Staram się ciągle coś robić nawet szydełko wróciło do łask, aby tylko myśli były zajęte, staram się czytać. Na zewnątrz wyglądamy na normalną rodzinę ale tak nie jest, cały czas uczymy się żyć w tej nowej rzeczywistości, z bólem też da się żyć. Czasami wydaje się człowiekowi, że ona gdzieś wyjechała i że zadzwoni, że przyjedzie w odwiedziny, a za chwilę myśli, że jej nie zobaczę, okrutne życie nie zadaję pytania dlaczego nie znam odpowiedzi. Dni mijają tak szybko, a ja dalej jestem w żałobie nie ukrywam nic, nie przejmuje się tym co ludziska gadają, to jest moja sprawa, trudno radzę sobie jakoś, budząc się myślę o Ani, i czasem zastanawiam się jak to wszystko wytrzymuje. Ja sama poszłam zidentyfikować ciało kobiety czy to moja córka, nie wiele pamiętam z tego tylko jej włosy, jak dzwoniłam do męża nie pamiętam, to że sama ją ubierałam nie dałam nikomu jej ubrać, ja ją widziałam pierwsza i ja ją zobaczyłam ostatnia. Załatwianie spraw z pogrzebem tylko ja i mąż cały czas razem, rozbity samochód w nim jej rzeczy porozrzucane też trzeba to było załatwić okrutne chwile. Jednak cały czas jesteśmy razem, ja się boję o niego on o mnie. W tym roku dopiero zaczęliśmy coś robić w domu, ale nie planujemy wiele boimy się mieć planów na długi czas. Długo nie mogłam płakać dopiero w tym roku mogę sobie popłakać ,i płaczę nie kryję się z tym, trochę mi pomaga, nie jestem taka spięta. Pozdrawiam mama ANI
|