Cieszę się, że miałaś wokół siebie dobrych ludzi. To bardzo ważne. Jak czytam co niektórzy musieli przejść przy pożegnaniu swojego dziecka to się załamuję. Całe szczęście coraz częściej jest lepiej, świadomość personelu medycznego rośnie. Wsparcie męża też jest nieocenione. Jaką siłą musi się wykazać człowiek, któremu zmarło wyczekiwane dzieciątko, a musi się „trzymać”, by załatwić wszystko i dać jeszcze odpowiednie wsparcie swojej żonie, zrozumieć ją, jej inny niż męski, matczyny żal. Ktoś taki u boku to prawdziwy skarb.
U nas nie wszyscy w szpitalu się wykazali, ale trafiliśmy na dobrą położną. Gdy weszła na salę mówiła tak czule o naszej córeczce, że byłam pewna, że nie doczytała jeszcze, że dziecko nie żyje. Ona też pozwoliła nam pobyć z dzieckiem, namówiła na zrobienie zdjęć, zrobiła nam też odcisk stópki i rączki. Mi się to wydawało nie na miejscu, żeby fotografować zmarłe dziecko, ale teraz jestem jej ogromnie wdzięczna, a córcia na zdjęciu wygląda ślicznie jak śpiący aniołek.
Takie prawdziwe pożegnanie to na pewno dobry początek (jeżeli coś tu można w takim temacie nazwać „dobrym”) uporania się ze stratą ukochanego dziecka. Życzę Ci dużo siły na dalszej drodze. Twoja Oleńka nad Tobą czuwa i zawsze będzie z Tobą Pozdrawiam.
|