W piątek miną dwa lata, a ból jest ciągle taki sam...Jednak żyję i potrafię być szczęśliwa choć nigdy nie w pełni. Co mi pomogło? 1. Mój mąż i mama. Chociaż chcieli bym szybko sobie ze wszystkim poradziła, to po wizycie u psychologa dali mi więcej czasu. Pomagali mi będąc ze mną cały czas. Opowiadając mi o Synku. Ciągle powtarzając, że to nie moja wina i że byłam najlepszą mamą. Pilnując bym dbała o swoje zdrowie tzn jadła, dbała o wygląd, piersi .... 2. Powrót do pracy. Koledzy którzy o nic nie pytali, nie dziwili się moim humorom. A szczególnie to że nikt mi nie odpuszczał tylko dostałam odpowiedzialne zadania tak jak przed ciążą. 3. Płacz, płacz do bólu, do utraty tchu, do gorączki, wycie. Jak się powstrzymywałam to dostawałam spięcia mięśni tzn nie mogłam się nagle ruszyć. Teraz też czasem tak płaczę, ale już nie często i gdy jestem sama. 4. Pogrzeb. Prawdziwy, jak dorosłego człowieka. I ludzie którzy na ten pogrzeb przyszli. Wszyscy sąsiedzi, koledzy z pracy, uczniowie. Dali mi poczucie że mój Synek choć krótko żył był dla nich też ważny. Teraz gdy widzę "obcy" znicz na grobie to też mnie to cieszy. Po prostu czuję że mój Piotruś żył nie tylko dla mnie, że to Dzieciątko istnieje w pamięci innych. To ważne dla mnie. 5. Forum. Może nie pisałam tu za często i nie ze wszystkim postami się zgadzam (moje dziecko nie jest Aniołem). Jednak świadomość że nie jestem wyjątkowa, a przede wszystkim, że nie jestem złą matką bo takie rzeczy się dzieją bardzo mi pomogło.
Odradzam szybką ciążę po stracie. Nie dla każdej z nas jest to dobre wyjście. Ja zaszłam ponad rok później a i tak musiałam bardzo uważać na nerwy. Dzisiaj mam drugiego Synka. Jest moim szczęściem, ale nie ukojeniem w bólu. Wojtuś ma mamę która czasem smuci się bo bardzo tęskni za jego braciszkiem. Jest moim drugim dzieckiem, bardzo kochanym, wyczekiwanym, moją radością.
Jeszcze o jednym chcę tu napisać. Zaraz po stracie czasem trudno jest się dogadać z mężem. Ja nie rozumiałam, wręcz złościłam się że mój nie rozpacza. Dopiero któregoś dnia spojrzałam mu w oczy, on cierpiał podwójnie bo bał się że i mnie straci. Poza tym to normalne że fala bólu i tęsknoty przychodzi do nas w innym czasie, trzeba to umieć uszanować. Ula
|