Jakis czas po smierci Olenki mialam potworna chwile buntu i czulam zal do Pana Boga. Rozmawialam z przyjacielem, czlowiekiem bardzo wierzacym, napisal do mnie list, ktory bardzo mi pomogl i dal duzo do myslenia. Chcialam przytoczyc tutaj pare jego fragmentow, ktore szczegolnie mnie poruszyly: "Jezus w Ewangelii wielokrotnie mówi z miłością o dzieciach: "jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" , " cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili". Poza tym dla chrześcijan jest tak, że psychofizyczna strona dziecka pochodzi od rodziców, a duszę nieśmiertelną stwarza Bóg w momencie poczęcia. Jak mówi któryś psalm, Bóg nie jest jak człowiek, najpierw daje, a potem się rozmyśla. Bóg jest miłością, to jest Jego istota. Ostatnio sobie uświadomiłem, że Bóg nie może nie kochać, trochę tak jak rzeka, nie może przestać płynąć i zostać nadal rzeką. To my mamy wolność i możemy powiedzieć Bogu nie, trochę to dziwne, bo to trochę tak, jakby roślina powiedziała słońcu niepotrzebuję cię. Św. Faustyna pisała, że Bóg w jakimś sensie cierpi z tego powodu, że bardzo chce się sobą podzielić z każdy człowiekiem, a często nie ma dostępu (...) Poza tym cierpienie nie jest dowodem braku miłości, weźmy dla przykładu Maryję, widziała śmierć swojego dziecka, a przecież nie powiemy, że Bóg Jej nie kocha. Weźmy Karola Wojtyłę, stracił wcześnie matkę, ojca, brata, przeżył wojnę, zamach na swoje życie, potem chorobę, a przecież nie powiedziałby, że Bóg go nie kocha (...) Elwira
|