Witam ja zaraz po smierci mojej coreczki Zuzii zdenerwowalam sie bardzo mowiac do meza ze tak sie nie robi ,nie wolno dawac i zabierac!Na dzien dzisiejszy a minelo juz ponad pol roku mam mieszane uczucia czasami potrafie sobie to w jakis sposob wytlumaczyc,a czasami nie,zloszcze sie wtedy i patrzac w gore zadaje pytanie:co ja takiego zrobilam?.Czy mozna smierc wlasnego dziecka postrzegac jako kare za cos?Ja jestem rozbita nie wiem co o tym wszystkim myslec,ludzie ktorych do tej pory spotykalam mowia ze Bog tak chcial,ze nudno by bylo w niebie bez naszych Aniolkow i czasami(tak jak juz pisalam)przyjmuje to z usmiechem i wierze w to a w momentach zalamania nie jestem w stanie znalezc racjonalnego wytlumaczenie.Pozdrawiam wszystkich goraco sciskam zycze duzo sil! KM