Kiedy dowiedzialam się, że jestem w ciąży równolegle do euforii moja duszę drążyło przekonanie, że stanie sie coś zlego. Taki irracjonalny lęk. Prosilam Boga wtedy ,żeby obdarzył mnie zdrowym dzieckiem.Wymyślilam , że pojadę do Częstochowy i tam przed obrazem poproszę Matke Boską o łaskę zdrowia dla mojego dziecka.I kiedy juz to zrobilam to pomyślalam sobie, że teraz juz nic zlego sie nie stanie, bo przeciez muszą mnie wysluchać.Dziś, z perspektywy czasu wiem, że nie było we mnie ani pokory, ani jakiejs ogromnej wiary. Traktowalam to troche jak transakcję -ja do Ciebie przyjade a Ty musisz mnie wysluchać) i to na określonych warunkach (daj mi dziecko, ale zdrowe dziecko, bo ja chorego nie chce).Dwa tygodnie później poroniłam i wtedy strasznie się obraziłam na Boga. Powiedzialam Mu, ze jest niesprawiedliwy, zlosliwy,i bez serca, ze ta cała wiara to nie ma sensu i ze juz sie nie nabiore na to Jego Milosierdzie.Po pół roku przemyślen, analizowania wszytkiego co sie da doszłam do wniosku, że to co się stalo ma na pewno głęboki sens, ktorego ja swoim ludzkim rozumem po prostu nie potrafie pojąć. Dziś juz wiem, że tak naprawdę nic nie zalezy ode mnie. moja tragedia nauczyła mnie pokory wobec zycia, ludzi i Boga.Pogodzilam sie z Nim, i wiem, że dane mi bedzie to co jest dla mnie przeznaczone. Nie stawiam juz Bogu żądań. On naprawde jest Wszechmogacy i może wszystko, jeśli tylko zechce, więc proszę Go, aby zechcial.Tylko tyle i az tyle. Bo wszystko jest w Jego rękach. Bo bardzo niewiele zalezy ode mnie. Bo żadne badania, lekarze, super specjalisci, najnowsza medycyna nie sa w stanie dać mi gwarancji, że urodzę dziecko, ktore będzie zyło. Jak mądrze napisala Ania -dziecko można stracic od pierwszego momentu do ostatniej godziny porodu i jeśli ma umrzeć to bez wzgledu na wszystko umrze. Atakie szarpanie sie ze sobą to naprawde nic dobrego, bo jeszcze pogłębia żal i rozpacz. Tak to prawda, pozostawienie wszystkiego w rękach Boga powoduje na początku uczucie bezsilności (bo przeciez Go nie zmuszę w żaden sposób, żeby mnie wysluchal) ale po pewnym czasie przynosi uczucie ulgi i takiego spokoju, bo wiem ze co ma byc to będzie i nie muszę juz zadręczać się tym, że może coś przeoczylam, żle zrobilam. Przeszlam dluga droge od nienawiści do Boga po przekonanie, ze moje szczęście leży w Jego rękach i kiedyś mi je ześle.
Więc Boże mój, jeśli możesz to proszę zechciej obdarzyć mnie dzieciątkiem, ktore zostanie tu ze mną do końca moich dni. Jeśli możesz, spraw aby było zdrowe a jeśli nie to przyjme je z milością takim, jakie będzie, bo niech się dzieje wola Twoja - nie moja. Zechciej Boże uslyszeć mój głos wśród tego krzyku, bo w Tobie pokladam swą nadzieje.Wiem, że możesz...
|