Nie małam żalu, tylko pytania, którymi bombardowałam siebie i Boga. Dlaczego, czy była inna możliwość, czy mogłam coś zrobić, czy czegoś nie zaniedbałam? Natomiast kiedy sobie odpowiedziałam, że przecież zrobiłam wszystko (oszczędzałam się, nie stosowałam używek, nawet poszłam na zwolnienie, a później przez ponad miesiąc leżąc w szpitalu dawałam się nakłówać w różne miejsca po kilka razy dziennie) wiedziałam, że tak musiało być. Narazie tego nie rozumiem ale kiedyś się dowiem dlaczego Szymuś odszedł tak szybko. Przecież Bóg jako Miłość i Dobroć nie skrzywdziłby naszego Dziecka i nas. A to co wydaje nam się nieszczęściem musi mieć jakiś sens, tylko dla nas narazie niezrozumiały. Tęsknię za moim Synkiem i jest mi żal, że Go z nami nie ma ale przecież tam jest szczęśliwy. A ja też dostałam szansę żeby Go kochać. I ta miłość nie gaśnie mimo oddalenia a może właśnie bliskości? Marzena
|