oliwia... ja nie uważam, że jestem silna.. moja Malwinka umarła troszkę wcześniej niż Twój synuś.. to ten dodatkowy czas pomógł mi nabrać dystansu.. no i nieoceniona pomoc psychologów..
Ja swoją Malwinkę miałam na rękach po porodzie, ale bardzo krótką chwilę, byłam w ogromnym szoku, bólu i otumaniona lekami, także w głowie mam tylko baaardzo rozmyty obraz Jej buźki. Bardzo długo się tym katowałam, że nie zrobiliśmy zdjęcia, że Ją skremowaliśmy i nie zobaczyłam Jej przed pochowaniem, że nie będę pamiętać jak wyglądało moje pierwsze ukochane dziecko.. To dla mnie też bardzo ciężki temat.. Ale wiem, że czasu nie cofnę, że i tak nie mam już na to wpływu. Zawsze będzie brakowało tego poznania, zawsze człowiek chciałby poznać to dziecko jeszcze więcej.. w końcu to cząstka nas, wyczekiwany cud. Może warto spróbować cieszyć się chwilami które były nam dane. Ja pamiętam te wszystkie kopniaki po żebrach :) mam nawet filmik jak podskakuje mi brzuch :) pamiętam te nasze 9 miesięcy kiedy byłyśmy nierozłączne i ona była sensem mojego życia.. Ja też chciałabym choć raz zobaczyć Jej malutkie rączki.. Ale to nie jest najważniejsze.. Ważne jest to, że wierzę, że ona czuła jak bardzo biło dla Niej moje serce i że wie, jak bardzo Ją kochamy....
Co do stosunków z mężem.. też dobrze Cię rozumiem.. ja na każdą próbę rozmowy o Malwince słyszę tylko "Myślisz, że mi jej nie brakuje? Mi też jej brakuje." i rozmowa się urywa. Ja wiem, że mój mąż też bardzo to przeżywa, tylko po prostu w inny sposób. Mężczyźni po prostu inaczej przeżywają takie sprawy i trzeba spróbować to uszanować..
Ech.. ciężko odnaleźć się w rzeczywistości po takiej tragedii, ale ja wierze kochane Mamy, że los jeszcze przyniesie nam szczęście i będziemy jeszcze bardziej dojrzałymi mamami również tych "ziemskich" dzieciaczków. Jola, mama Malwinki (*+9.10.2014 r., w 40tc) i Martynki w brzuszku
"Ludzie marzą o Aniołach - niektórzy mieli takie szczęście by trzymać jednego z Nich w ramionach..."
|