Powiem wam jak bylo u mnie. Tylko ze ja rodzilam w niemczech. PO pierwszym martwym porodzie w 39 tc silami natury, nike bylo komplikacji. Byl wywolywany, do czego przekonali mnie lekarze, ze na przyszlosc bedzie lepiej. I w sumie bylo, bo moglam szybko sie postarac o rodzenstwo dla mojego kochanego Karolka. I tak kolejna ciaza. Bez komplikacji, ksiazkowa. MOj stan psychiczny byl ale tragiczny. Od 34, czy 35 tc bylam juz w klinice. Codziennie 3x KTG. Jesli bym sobie tego zyczyly moglabym duzo wiecej. Z lekarzami bylo umowione tak ze kiedy juz serio nie dam rady mam przyjsc i powiedziec, Wtedy zrobia cesarke, ktora sobei sama zazyczylam. Nie bylo rzadnego sprzeciwu. Chcieli tylko aby mala byla jak najdluzej u mnie w brzuchu. Dalam rade do 36+5. Kilka dni wczesniej powiedzialam ze juz nie daje rady, zaplanowali, scieli i mala byla z nami. Te pol godziny to na serio duzy komfort psychiczny w porownaniu do kliku godzinnego porodu silami natury. Sami lekarze powiedzieli ze jesli bym byla mega zesrtesowana to tez mogloby wydluzyc porod. A co to za przyjemnosc lezec nie dosc ze z bolami porodowami, to jeszcze ze strachami. Nie tak chyba to ma wygladac. Teraz trzecia ciaza i zstanawiam sie jak rodzic. Czy dam rade silami natury, czy nie. Ale czym blizej konca mam znowu takiego mega stresa ze znowu tenduje do cesarki. Wyjasni sie juz niebawe. W kazdym badz razie jelsi czujecie ze nie dacie rady silami natury, ze strach jest, to nie starajscie sie go za wszelka sile przelamac. Nasz instynkt jest mega wazny. I trzeba sie upierac , tupac, i krzyczec, bo czasami lakarze w polsce wiem ze nie przyjmuja tak chetnie zdania pacjentki tylko wszytsko musi byc pod ich komando. Takze nie dajcie sie, jesli czujecie ze nie dacie rady. Pozdrawiam Lemoni, mama Karola (+07.08.2009, 40 TC) i Sofie (*14.07.2010, 37 TC) oraz Alexa (*01.01.2013, 38 TC)
|