Aka, ja nie myślę o naszych dzieciach jako o potencjalnych krzywdzicielach. Czasami mówię sobie, że może moją Ami spotkałoby jakieś straszne nieszczęście gdyby żyła i dlatego Bóg zabrał ją wcześniej. A może poprostu się pocieszam i szukam sensu tam gdzie go nie ma. Trudno żyć z tą świadomością, że śmierć dziecka była pozbawiona sensu. Najczęściej jednak myślę, że Bóg tu wcale nie jest zamieszany. Poprostu jakieś geny, które się ujawniły albo zanieczyszczenie środowiska wywołało wadę serduszka mojej Amelki. Bóg jej nie zabił ale też nie ocalił. Ja też oddałabym wszystko co posiadam żeby tę wiedzę zdobyć inaczej. Za moją Ami oddałabym życie. Alkione
|