Ja będąc w ciąży modliłam się wiecej niż zawsze i moje modlitwy chciałam ofiarować za zdrowie mojego maleństwa,nawet gdy już wiedziałam, że nie donosze ciąży nadale wierzyłam, że Bog za pośrednictwem Maryji mnie wysłucha i moje dziecko bedzie żyło, ale mimo wiary w sens modlitwy Łukaszek odszedł... Potem modliłam sie już rzadziej, ale nie przestałam sie modlić - tylko nie miałam odwagi już o nic prosić i nikogo powierzać mojej modlitwie, żeby nie było tak jak do tej pory i moje modlitwy nie przyniosły odwrotnego skutku. Gdy znów byłam w ciąży bałam się modlić o zdrowie tego dziecka, prosiłam Łukaszka żeby on wstawił sie za swoim braciszkiem czy siostrzyczka u Boga i straciłam tą ciąże. Wiem, że to nie dlatego że Łukaszek tak chciał-widocznie tak miało być. Od tej pory nie miałam już odwagi się modlić do czasu gdy Edi prosiła na forum o wsparcie przed cesarką. W poniedziałek 29.08 sierpnia miałam wolne bo mój syn zdawał poprawkowy egzamin z fizyki i chciałam być z nim, ale bedac na korytarzu szkolnym i czekając na niego,modliłam się o szcześliwy poród dla Edytki. Cały dzień o niej myślałam i modliłam się. Gdy nie było na forum "strata" wiadomości od niej bardzo bałam sie zapytac o to czy ktoś coś wie na jej temat...bałam się że mogłam moja modlitwą zaszkodzic jej a nie pomóc. Gdy dowiedziałam się, że na forum "To co cieszy" już dawno pojawił sie post o tym, że Wojtuś jest już na świecie kamień spadł mi z serca... Beata
|