Pamietam, ze jakis rok temu bardzo czesto modlilam sie, myslac o mojej corce, zeby to mnie spotkaly wszystkie zle rzeczy i nieszczescia w zyciu, mnie a nie moja corke, modlilam sie , zeby jej zaoszczedzil cierpien, ze ja zniose wzamian wszystko, co dla niej przewidzial . I stracilam synka po bardzo trudnych 2 miesiacach. I teraz sama zadaje sobie pytanie: czy to bylo wlasnie jedno z tych cierpien jej przeznaczonych ale Bog wysluchal moje modlitwy i to mnie sie te cierpienia przytrafily? I jesli tak, to dlaczego zamieszal w to osoby trzecie = mojego synka, ktory cierpial i odszedl? Czy Bog wlasnie mnie wysluchal ? Jesli tak, to czy rzeczywiscie - jak mowia niektorzy - moze to lepiej, ze niektorych naszych modlitw nie wysluchuje? Gdzie jest w tym wszystkim sens? Doszukiwanie sie sensu jest chyba czasem ponad moje sily.
Wierze nadal i to gleboko, ale nie potrafie sie juz modlic, przez scisniete gardlo i sparalizowane mysli nic nie przechodzi. A ta moja modlitwa z zeszlego roku - boje sie ja wypowiadac, a moze nadal powinnam, bo Bog oszczedzi od cierpien przynajmniej moja corke? Troche to chaotyczne, co pisze, ale takie mysli wija sie wlasnie w mojej glowie.
Sciskam was wszystkie mocno, aniolkowe mamy
aneta -------------------- aneta
mama Matyldy i aniolkowa mama Kruszynki (12tc kwiecien 2005) i Louis (29tc 21.02.06-22.03.06) oraz malej dziewczynki pod sercem
|