Magdo, chociaż odpowiadasz malomi, pozwolę wtrącić tu trzy grosze. Wydaje mi się, że podejście malomi jest częste. Ja też czuję podobnie. Prawdą jest, że Boga powinno się mieć w sercu, ale kapłani są powołani do tego, aby być Jego "urzędnikami" na ziemi. Powinni nam przybliżać nauki Boga, być przy ludziach w chwilach szczęścia, ale i smutku.
Jeśli niektóre osoby tu piszące spotykają się z obojętnością, czy wręcz wrogością księży, zrozumiałe jest dla mnie, że działa to bardzo zniechęcająco do wiary samej w sobie.
Przecież osoby, które uważają się za osoby wierzące, lecz nie praktykujące, często nie chodzą do kościoła właśnie ze względu na księdza. A z drugiej strony sama wiara do zbawienia nie wystarczy. Potrzebne jest do niej również przyjmowanie sakramentów, a tego nie da się zrobić jedynie w sercu. Tu spotykamy się z księżmi, o których mamy/nie mamy prawa mówić nie tylko w superlatywach.
I na koniec taka refleksja: zauważyłam, że w osobach, z którymi rozmawiam na temat trudności w wierze, jest w sumie ogromna tęsknota za spotkaniem cudownego przewodnika duchowego, który poprowadzi mądrze przez życie. Bo same nauki Boga bywają zbyt trudne. I wtedy tęsnimy za tym, kto nam to mądrze wytłumaczy - poświęci czas, cierpliwość, spokój. Bez pytania o moralność. Jeśli szukamy, chcemy wiedzieć coś więcej - wg założeń kościoła - powinnyśmy być bardzo cenni. A często jesteśmy odrzucani już na wstępie.
e. --------------- http://www.wady-dloni.org.pl/
|