To co Pani napisała sprawiło, że czuję się winna. Straciłam dziecko i jakby tego było mało to jeszcze nie umiem się zachować :(
Mam koleżankę, która jest psychologiem. Po śmierci Amelki liczyłam na to, że właśnie ona będzie mogła mi pomóc, myliłam się. Mówiła do mnie takie rzeczy, które ciągle mam w uszach- m.in, ... że Jolka kiedyś poroniła, a teraz ma synka i na pewno niczego nie żałuje; że na pogrzeb nie przyszła, bo jestem jej zbyt bliska i byłyby to dla niej za trudne... mówiła to w niedzielę, 2 dni po śmierci Amelki, i 1 dzień po pogrzebie.Nie można generalizować, ale co zrobię, jak znam tylko jednego psychologa i on właśnie mnie ranił?
Pani wymaga od nas niewiadomo czego, skąd mamy brać siłę, skoro nikt nam jej nie daje? Nasza siła jest tylko w tym, że ktoś przeżył stratę wcześniej, więc moze jakoś wspierać tego, który przeżywa stratę później. Każdy uczy się na błędach (a raczej swoich doświadczeniach), pani psycholog nie daje nadziei na to, że jest inaczej, nie pomaga tylko jak wszyscy poucza.
Może i są "porządni" księża, tylko jak ich znaleść skoro oni sami Cię nie widzą. Po porodzie leżałam płacząc, a ksiądz wchodził na salę i pytał, czy ktoś chce przyjąć komunię. Nikt nie był chętny to on poprostu wychodził, a przecież leżałam na pierwszym łóżku od drzwi, widział mnie, raz nawet nasze oczy się spotkały, nie byłam w stanie się odezwać, ale całą sobą krzyczałam POMOCY! Ksiądz sugeruje, żeby zwracać się o pomoc, ale jak to robić, jak? Ja nie pamiętam prawie wcale 2 miesięcy swojego życia, więc jak racjonalnie ocenić, że potrzebna jest pomoc. Całkiem niedawno dowiedziałam się, że jak w naszej parafii ktoś umiera to ksiądz przychodzi do domu zmarłego spotkać się z rodziną (tak było w lutym, jak zmarła moja ciocia)- do nas nikt nie przyszedł... i co ma zrobić? mogę iść do innej parafii szukać poimocy, no pewnie, że mogę iść, a jak mi się tam nie spodoba to mogę jeszcze gdzie indziej poprosić, może ktoś będzie chciał pogadać.
Moja mam prawie 3 miesiące nade mna pracowała zanim poszłam do psychiatry. Zdecydowałam się, bo chciałam zwolnienie z pracy, nic mi nie pomógł, ale może dlatego, że wiedziałam, że mi nie pomoże. Najpierw mama poszła do niego powiedzieć co się stało, potem poszłam ja, bardzo długo płakałam (ale on przynajmniej wiedział z jakiego powodu), a potem mnie zapytał: po co pani płacze? Ja coś próbowałam mówić, a on mi przerwał: nie pytam dlaczego tylko po co? W sumie, żeby nie generalizować to przecież mogę iść sprawdzić następnego psychiatrę, nie? No i mogę sobie znaleźć inną koleżankę psycholożkę.
Jest mi bardzo przykro, bo wszyscy wiedzą co powinniśmy zrobić, jak się czuć, a nawet jak mówić o tym, że potrzebujemy pomocy i wsparcia.Niby wiem, ze ludzie sa mądrzy na ten temat bardzo, ale zawsze to boli, tym bardziej, jak mówią to osoby, które mogłyby pomóc, a tego nie robią.
Przecież my wiemy, że nie ma odpowiedzi na pytanie Dlaczego?, więc to nie o to przecież chodzi . Ewa, Amelka Aniołek 2.04.2004 http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec26.htm Błażej 26.04.2005 i majowy synek
|