No to teraz zorka.:) Umówmy się co do jednego - wszyscy, ktorzy wypowiadają się w owym wątku, są "po jednej stronie". Natka ma prawo napisać o swoich wątpliwościach - zresztą znając jej doświadczenie z duchownymi wcale się nie dziwię rozterkom i rozgoryczniu. Bardzo się cieszę ze ksiądz zabrał głos - bardzo cenię ks. Zbigniewa. Proszę nie brać jednak do siebie zarzutów, czy skarg w owych postach! Zresztą wydaje mi się, ze ksiądz doskonale wie, że nikt w niego nie uderza. Spotykamy na swej drodze różnych ludzi, a gdy ci źli trafiają na nas w czasie żałoby - czujemy podwójny, potrójny żal, złość i rozczarowanie.
Psycholog nie musiał stawać "w obornie" księdza i delikanie, a jednak, zwbudzać poczucie winy w forumowiczach. Forum "Rozmowy o wierze" jest miejscem jak najbardziej własciwym do tego typu postów, jakie napisała Natka. Jasne. Kamyczek do ogródka? A ogródek jest w samych kwiatkach; ptaszki śpiewają i lśni słonko...? Nie, budzi się mój sprzeciw - ogród wg zorki jest tym pięknym zjawiskiem, ze obok siebie wyrastają i chwasty i róże, klomby kwiatów obok rosochatych krzaków malin. Kamienie przeplatają się z mięciutkim mchem - razem wyglądają zresztą pięknie, są bliżej natury. Oddalają się od ugłaskanej wizji człowieka. Tyle z rozwijania metafor.
Moje świadectwo jest takie: spotkałam na swej drodze wspaniałego człowieka-księdza. Może warto o tym opowiedzieć - dla równowagi.
Udzielał nam ślubu, wspierał modlitwą w ciąży z Martynką. Spotkałam się z nim dzień po śmierci Małej. Powiedział mi wiele mądrych rzeczy, których się wcale nie spodziewałam. Raczej myślałam o typowych słowach w stylu: Bóg tak chciał, miłość was uleczy, czas goi rany.
Ksiądz opowiedział mi o swoim bracie, który zmarł przed jego narodzeniem, o mądrości swoich rodziców, o tym, jak pragnął zobaczyć zdjęcia brata, jakim ów brat był bogactwem w jego życiu. Gdy zaczęłam się spowiadać u niego w pokoju i powiedziałam o tym, że modliłam się do Boga prosząc by zesłał na mnie nowotwór, bym umarła byle tylko moje dziecko przeżyło; oczekiwałam, że ksiądz "pogłaszcze" mnie po głowie, że powie: "Jesteś dzielną, wspaniałą, altruistyczną mamą". Ksiądz mnie zbeształ. Powiedział, że modliłam się nie do tego Boga, że zgrzeszyłam, że mam wrócić do lektury NT i przeczytać całość pod kątem obrazu Boga Ojca, bo nie mam pojęcia, kim On jest, nawet podkreślać sobie wyszystkie słowa, w którym mowa jest o Bogu. Tak zrobiłam - i to była dobra lekcja dla mnie, którą - dzięki księdzu - dałam sobie niejako sama. Wówczas przeżyłam szok - dzień wcześniej umarło moje jedyne dziecko, spowiadam się, wierzę głęboko i dostaję po głowie! :) Boże, jestem ci bardzo wdzięczna za tamten zimny prysznic i księdza, którego postawiłeś na mojej drodze. Zrozumiałam, że wiara to ciągła praca. A to, ze nie mam na nią siły teraz, to moja wina, tylko moja i to ja ponoszę tego konsekwencje, bo wiele rzeczy przestało znów być na swoim miejscu. Pora do spowiedzi! :)
|