Zastanawiałam się, czy odpisać, ale doszłam do wniosku, że nie można postu natkiszczerbatki zostawić bez komentarza, bo jest to także kamyczek rzucony w pracę naszego zespołu. Z tego co wiem (może się mylę) to forum z założenia ma służyć wymianie myśli i doświadczeń określonej grupy ludzi, i nie jest profesjonalną terapeutyczną grupą wsparcia czy też internetową poradnią psychologiczną. Uważam, że na miarę naszych możliwości dość często włączałyśmy się w dyskusje na rożne tematy, bo bezpośrednich pytań do psychologa lub pedagoga było niewiele. Z przykrością jednak stwierdziłam, że forumowicze pogrążeni w rozpaczy w większości pozostają głusi na słowa niosące wiarę, nadzieje i miłość. Dostrzegają jedynie zło, niesprawiedliwość i obojętność, tak Boga jak i ludzi. A tak przecież nie jest. Pochodzicie z rożnych miast, reprezentujecie rożne środowiska i zawody. Połączyła Was wspólna tragedia – choroba i strata dziecka. I z Waszych opisów wygląda tak, że po tym najgorszym z możliwych doświadczeniu, na swojej drodze spotykaliście tylko ludzi interesownych i bezdusznych. To nie jest prawda. Wszystkie uogólnienia są krzywdzące. Przez całe życie borykamy się z problemami i oswajamy się z kolejnymi stratami. Wiem, że strata dziecka jest najbardziej traumatycznym przeżyciem. Wiem też, że wtedy kiedy jesteśmy w bezdennej rozpaczy nie zawsze widzimy wyciągniętą w geście bezinteresownej pomocy – dłoń. Śmierć dziecka – zawsze niezrozumiała i niesprawiedliwa – jest niezwykle trudna do przyjęcia także przez Wasze otoczenie. Przypomnijcie sobie, jak reagowaliście na takie sytuacje, zanim Sami doświadczyliście tej tragedii? Jak się wtedy zachowywaliście? Czy potrafiliście rozmawiać o tym z osieroconymi rodzicami? Naprawdę, niewiele osób ma dar, umiejętność rozmawiania o tak trudnych, delikatnych i intymnych przeżyciach, jak rownież zachowania się w towarzystwie ludzi dotkniętych tak nieodwracalna stratą. Postawa nieustannego obwiniania innych, poszukiwania cudzych błędow, zaniedbań i zwykłej niewiedzy, niestety nie ułatwia nawiązaniu ponownych pozytywnych relacji z otoczeniem. Waszą rolą – jako grupy - jest szerokie informowanie o problemie, szukanie sojuszników w jego rozwiązywaniu, a nie wywoływanie niechęci do współpracy.
Chciałabym, aby to forum oprocz niewątpliwie terapeutycznej funkcji studni, do której wrzuca się żal, bol, cierpienie i smutek, dawało także otuchę i siłę do dalszego życia – dla siebie i innych. Byłoby dobrze, abyśmy potrafili dostrzec także dobro – dobro tkwiące właśnie w ludziach, którzy na każdym etapie naszego życia nas otaczają: rodzinie, lekarzach, pielęgniarkach, położnych, księżach, koleżankach w pracy i innych. Miejmy więcej wiary, nadziei i miłości, a będziemy otrzymywać to samo. Nasze myśli i słowa niosą ze sobą ogromną energię, która może wiele zmienić. Pamiętajmy o tym.
Przy okazji, chciałabym serdecznie podziękować księdzu Zbigniewowi Sucheckiemu, który mimo naprawdę licznych obowiązków zgodził się bez wahania, podczas jednej telefonicznej rozmowy, w miarę swoich możliwości, uczestniczyć w forum. Jest bardzo skromnym człowiekiem i ma wątpliwości, czy pisząc, może faktycznie w jakikolwiek sposób ulżyć Waszemu cierpieniu. Ale jak widać – systematycznie śledzi dyskusje forumowiczow. Przykro mi, że przyjął na siebie odium z Waszego niezadowolenia z posługi innych księży. Monika
|