Jestem od dziś na forum. Dziś dowiedziałam się, że moja roczna córka najprawdopodobniej ma zespół Pradera-Willego. To prawda, że nie straciłam dziecka, więc nie wiem, jak to tak naprawdę jest. Ale jeśli chodzi o wiarę.. Od początku małżeństwa chcieliśmy mieć dzieci - leczenia trwały 5 lat, potem przez kolejne 2 lata już bez leków, ale ciąży nie było. Znajomy ksiądz polecił mi, abym modliła się za wstawiennictwem pewnego biskupa, którego proces beatyfikacyjy zaczął się w marcu 2004. I po niespełna miesiącu byłam w ciąży. Ja uważam to za cud. Ciąża przebiegała bez problemów. Potem, po urodzeniu zaczęły się "schody" począwszy od podejrzenia cytomegalii, zaniku tkanki mózgowej, aż do dziś gdy lekarz sugeruje zespół PW, choć ostatecznie mają to potwierdzić wyniki badań genetycznych. I jak mam na to wszystko patrzeć? Wiele lat czekania na dziecko, potem cud narodzin i teraz ten cud okazuje się niedoskonały, nie taki jaki każdy by oczekiwał. Żart Pana Boga? Szczerze mówiąc jakoś w ogóle mi to nie przyszło do głowy, choć tak jak inni zadaję sobie klasyczne pytanie: Dlaczego? Ale sądzę, że odpowiedzi nie dostanę. Przynajmniej teraz. To jeszcze jedna rzecz, z którą mam się zmagać, a jakie mają tego być zalety/owoce najprawdopodobniej dowiem się kiedyś, ale nie dziś, nie teraz. Chyba nawet nie widzę sensu zadawać tego pytania. Nie jest to jedyna rzecz, na którą nie znajduję odpowiedzi. Nie wiem dlaczego, ale mam w sobie przekonanie, że Bóg jednak mnie kocha i cokolwiek mnie spotyka ma jakiś swój sens, którego teraz nie rozumiem. Choć nie znaczy to, że nie płaczę. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to pójść do Niego i poprosić: skoro mi to dajesz, to daj mi również siły, aby sobie z tym poradzić, bo ja sama tego nie przejdę. Tak, jak pomógł mi przejść te lata straconych nadziei na posiadanie dziecka, tak liczę na to, że pomoże mi przejść przez te następne doświadczenie.. nieszczęście? Nie wiem, czy to jest nieszczęście - póki co, nie jestem z tym szczęśliwa, ale nie wiem czy to jest nieszczęście. Tak chciałam tylko podzielić się moimi spostrzeżeniami na wątpliwości w to, że ani ksiądz ani nikt inny nie da mi odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało. A co mam z tym robić? Nie pozostaje mi nic innego, jak żyć. I zamierzam żyć pogodnie. _aalicja
|