Dla mnie moje zmarle dzieci to anioly, ale z wygladu nie odpustowe blond-pyzy z rozowymi skrzydelkami tylko blizsze smutnym, doroslym aniolom jakie spotykamy na cmentarzu. Z zamyslonymi oczami, wiedzace i rozumiejace wiecej niz kiedykowliek ja tutaj bede wiedziec i rozumiec.
Czasem wyobrazam je sobie, jak wedruja niespiesznie obok mnie, patrzace daleko poza linie horyzontu... A tak bardzo chcialabym, by byly po prostu moim dziecmi, ktore wlasnie ucza sie chodzic...