Diano, podziwiam Cię,że się pogodziłaś ze stratą Twojego dziecka i że jest w Tobie tak dużo wiary. Mi wiara pomogła na początku, tak sobie tłumaczyłam,że moja tragedia nie stała się ot tak. Bóg miał wobec mnie jakiś plan.O synku myślałam i czasem myśle,że jest jemu w niebie b. dobrze i bawi się z aniołkami i że jest jemu tam lepiej niż by było tu na ziemi. Jednak ta ludzka strona jest najgorsza, bo nie mogę znieśc,że mojego ślicznego synka nie ma przy mnie i czasem powstrzymuję się, nie myślę głębiej o tym co mnie spotkało żeby nie zwariowac. Bóg jest miłością- zezwala na cierpienie ale nie chce aby ludzie cierpieli, tak powiedział kiedys ksiądz... Ludzie odchodzą,śmierc jest nieunikniona ale takie małe dzieci,które miały dac radośc rodzicom? Po co to się dzieje? Ja się z tym nie mogę pogodzic, chociaż czasem bym chciała.Jat Tobie to się udało? Ciągle pozostaje ta tęsknota. Bóg tak chciał, On decyduje o wszystkim, jednak ja takich tragedii nie jestem w stanie zrozumiec.
|