Wolna wola. Trudne zagadnienie i trudna odpowiedź. Przeczytałam obszerną i porządkującą wypowiedź ks.Zbigniewa; zastanawiałam się nad nią długo i wykiełkowało we mnie ziarenko wątpliwości. "Prawda was wyzwoli" - wydaje się oczywiste, że poznanie obiektywnej prawdy jest niezbędne do podjęcia świadomego wyboru. Zgodnie ze swoją wolną wolą mogę wtedy decydować, czy czegoś chcę czy nie, czy podejmę określone działanie czy je odrzucę. Jednak w zestawieniu z drugim czynnikiem - dobrem - kwestia wolnej woli (wg mnie) niesłychanie się komplikuje. Św. Paweł bowiem mówi nam: "Przejdę przez ten świat tylko raz. Dlatego cokolwiek mogę zrobić dobrego lub jakąkolwiek komukolwiek wyświadczyć przysługę, niech uczynię to teraz. Niech tego nie odkładam ani nie zaniedbuję, bo nie będę szedł tą drogą nigdy więcej." No dobrze, ale samo pojęcie dobra - cóż to jest takiego? Czy jest uniwersalne, obiektywne dobro? I czy to, co jest dobrem dla mnie, jest dobrem dla innych? Czy czynić dobro, to tylko żyć w zgodzie z Dekalogiem? A mając na uwadze przykazanie "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego", czyim dobrem mam się kierować: swoim czy innych i w jakiej kolejności? Czyż nie jest to w konflikcie z wolną wolą? Czy osoba, która nie kocha siebie, nie kieruje się w dzialaniu także swoim dobrem (nie mam na mysli przyziemnych spraw), nienawidzi wręcz siebie i cierpi z tego powodu, może kochać innych i chcieć ich dobra? Czy naprawdę możemy kierować się wolną wolą?
Proszę Księdza, czy to nie jest tak, że ta zadana nam wolna wola ma ukazać nam jak jestesmy niedoskonali? I czy, paradoksalnie, uswiadomienie sobie wolnej woli ( w zestawieniu z dobrem obiektywnym) nie jest jej ograniczeniem? I jak z tym dylematem pojmowania dobra przejść do wieczności?
|