Witaj, bardzo mi przykro że dołączyłaś do nas. Co do promyku nadzieji...jest, u mnie minęło 7 lat od śmierci synka. Płakałam tak jak Ty, ale z roku na roku rzadziej, mniej, po prostu umiem z tym żyć. Ty też się nauczysz. Ale na to potrzeba czasu. Ja po śmierci mojego synka zaszłam szybko w ciąże kolejną, dokładnie miesiąc później, i równo 10 miesie y po smierci Ksawusia urodziłam Kacperka. To bylo dla nas wybawienie. Zawsze mówimy że on jest za dwóch. Co do pracy, dziwne ale duzo tu mam pracuje z dziecmi. Ja tez pracuje na swietlicy. Ale wrocilam do pracy zawodowej dopiero po 6 latach od smierci. Wczesniej poszlam do korporacji, wiesz balam sie, bo mialam ochote rozszarpac kazde napotkane dziecko. Teraz jest inaczej i wrocilam do pracy z dziecmi. O synku nigdy nie zappmne, nie przestane kochac, ale wiem ze z czasem juz nie potrzebuje chodzic codziennie na cmentarz. Wiem ze on jest przy mnie caly czas. Badz dzielna, swiatelko dla Twojej Zuzi. Beata, mama Sandruni *03.06.2010, Aniołka Ksawusia *+24.10.2011, Kacperka *25.08.2012
|