Jutro mija 9 tydzień od porodu mojego Aniołka. Mój Jaś odszedł w 30 tygodniu ciąży, również bez znanej bliżej przyczyny. Doskonale wiem co czujesz... Z tego co piszesz, uważam, że jesteś silną osobą. Ja nie miałam tyle odwagi, żeby pożegnać mojego synka. Szargały mną złość, rozczarowanie, szok. Nie brałam żadnych leków, nie chciałam psychologa i na pogrzeb poszłam o własnych siłach. Wyłam, ale wyłam z siłą - dla Niego. Jeśli po 4 tygodniach jesteś w stanie opowiedzieć swoją historię, to dobrze. Trzeba żyć. Na swoim przykładzie powiem Ci, że to ciężki czas, przeróżne myśli, które wpływają na to jak upłynie dzień. Mój mąż to najlepszy terapeuta. Pomimo tego, że minęły dopiero 2 miesiące, potrafię się uśmiechać, wychodzę do ludzi, żartuję. Wróciłam też do pracy, ale w pierwszym dniu po powrocie zostało wręczone mi wypowiedzenie - tak się kopie leżącego, cóż. Nigdy nie zapomnisz o swojej córci. Głęboko wierzę, że nasze osobiste Aniołki czuwają nad nami i nie pozwolą by stała się nam krzywda. Wystarczająco już wycierpiałyśmy. Życzę Ci dużo wewnętrznego spokoju. Uśmiechaj się często dla swojej córeczki. Jest tu dużo dziewczyn, które wspierają, więc pisz jeśli Ci to pomaga - mi pomaga bardzo.
(*) - światełko dla Naszych Aniołków
|