Kochane Aniołkowe Mamy... Jak sobie radzicie? Czy zaświecił już u Was chociaż mały promyczek nadziei na przyszłe dni? U mnie totalna kicha. Walczymy o rodzeństwo dla naszego Aniołka odkąd tylko dostaliśmy zgodę na starania od lekarza po porodzie, mamy za sobą dwie imseminacje, badania, kupę leków na wywołanie owulacji i kupę nerwów, nie mówiąc o pieniądzach... Wszystko na nic, PCOS jest gorsze niż przed ciążą, nie działają nawet zastrzyki stosowane przy in vitro. Nie mam już sił... W styczniu mam mieć laparoskopię. W pracy też ciężko, pracuję w mojej szkole już siódmy rok i miałam mieć swoją klasę I, ale dostała ją synowa dyrektorki, która świeżo zrobiła podyplomówkę z wczesnoszkolnej. Ja mam świetlicę i tak jak kiedyż uwielbiałam swoją pracę tak teraz po prostu jej nie lubię. Niestety, dziś leżącego się kopie... Przykre to wszystko. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś będę szczęśliwa, zapomniałam już jakie to uczucie. Powinnam spacerować z wózkiem a nie walczyć z obcymi dziećmi... Nie tak miało być! Chcę wrócić do dni, w których Zuzanka była z nami, wtedy ostatni raz byłam SZCZĘŚLIWA
Kocham Cię Córeczko i strasznie tęsknię. Chcielibyśmy z Tatusiem patrzeć jak się rozwijasz. Miałabyś dziś już prawie 8 miesięcy Kluseczko <3 Nigdy nie zapomnimy! Światełko na cmentarzu zawsze się pali, Mamusia pilnuje, żeby nie zgasło. [*]
|