"Nad problemem "zabawy w Boga" wielu już myślało, ratowanie życia jest w pewnym sensie taką zabawą. Możecie się oburzać, ale każda ingerencja w "naturę" tym jest. Nie oceniam to w kategorii dobra czy zła. To stwierdzenie jest równie prawdziwe jak "Nie wolno zabijać". Trudno znaleźć konsensus. Czy się to komuś podoba czy nie." - dlaczego Cię to zdanie zabolało? Uważasz, że jest nieprawdziwe? Napisz co myślisz. Wszystko jest po coś prawda? Nie podoba Ci się stwierdzenie, że to prawie jak "zabawa w Boga" (dane zresztą w cudzysłow nie bez powodu). Wiele razy się zastanawiałam czy ratowanie tym jest czy tym nie jest. I zawsze miałam wątpliwości. Dlaczego? Bo stoję nad człowiekiem nieważne czy ma dwa dni czy 90 lat i to ode mnie zależy czy dam rade go zaintubować, czy podam dobrą dawkę leku albo czy zrobię cokolwiek. I nie jest to "zabawą w Boga"? Jeśli pozwolę mu umrzeć tzn. że zabawiłam się w Boga i pozwoliłam umrzeć, jeśli go uratuję to też "zabawiłam się w Boga" dlatego żyje. jak to robię to staram się, wychodzę z siebie żeby człowiek przeżył. Ale beze mnie by nie przeżył. Nie wiem czemu Cię boli stwerdzenie z pierwszego zdania skoro nie podważam jego słuszności a jedynie nazywam w taki sposób. Masz moja droga w rękach leki (np. tlen), masz przyrządy a nawet antybiotyki... czyli w PODKREŚLAM - w pewnym sensie - masz władzę nad tym czy Twoje dziecko przeżyje. Jak Ty to więc nazwiesz. I jeszcze raz powtarzam, nie ulega wątpliwości, że to wszystko jest potrzebne, za niedługo dojdą inne rzeczy i kodeks moralności się zmieni o 360 stopni. Najważniejsze jest mieć jednak wybór. Poza tym do dziecka swojego podchodzi się inaczej często. Trudno się zdystansować i mało kto to potrafi. Jak obcuje się ze śmiercią na co dzień i widzi się OIOM pełny odratowanych, a jednak umierających ludzi to człowiek się zastanawia, ma się różne refleksje. Człowiek staje się bardzo wrażliwy na ludzkie cierpienie, bo widzi często to czego inni nie widzą, czego rodzice, dzieci, rodzina nie chcą dostrzec. EM http://www.mikew.e-blogi.pl/
|