Zastanawiam się nad pierwszymi 3 członami tego pytania: Czy wolno zabijać ... ? W miejsce kropek można bowiem wpisać cokolwiek: 15-latków z zespołem Downa, osoby, które doznały uszczerbku na zdrowiu w wyniku wypadków drogowych, dzieci, u których wykryto na jakimś etapie życia chorobę nowotworową, chorych psychicznie, kogoś, kto zabił kogoś i inne. Dziś mamy dziecko zdrowe, sami jesteśmy zdrowi. ale nie wiemy co będzie jutro. Może ktoś z nas będzie 'rośliną', która nie mogąc wypowiedzieć się za siebie, w duchu będzie błagać, by nikt z jej bliskich czy opiekujących się nią specjalistów, nie odbierał jej życia, bo nie wiemy co myślą takie osoby. Przypuszczamy jedynie, że cierpią i tłumaczymy, że chcemy skrócić ich cierpienie. A może to my, patrzący na nich cierpimy i chcemy skrócić własne cierpienie?
Myślę, że każdy ma wybór. Na pytanie -Czy wolno mi zabijać? można odpowiedzieć pytaniem -Czy mogę nie zabić?
W tym tekście dość wątpliwe jest dla mnie stwierdzenie, że zabijanie dzieci >>uwolniłoby rodziców od "emocjonalnych ciężarów"<< Nie jestem na podforum "terminacja", ale trudno mi sobie wyobrazić, że rozmawiające tam osoby dzielą się radością wynikającą z przerwania ciąży. Ja osobiście bardzo im współczuję. Myślę, że zabrakło im wsparcia. Wsparcia, które pomogłoby im udźwignąć ciężar potencjalnej choroby dziecka, ciężar straty dziecka w wyniku choroby letalnej czy też ciężar zostania rodzicem w takich a nie innych okolicznościach. Czasem bowiem lęk przed jakąś sytuacją i podjęte pod jego wpływem decyzje mogą okazać się większym źródłem cierpienia niż sama ta sytuacja.
|