Witaj Elu. Tak jak mi napisałaś, faktycznie nasze historie są podobne... Jesteśmy mamami wcześniaczych aniołków :( Powiem Ci, że po szoku spowodowanym przedwczesnym porodem, ja cały czas wierzyłam naiwnie, że będzie dobrze. No bo jak to - przecież moja wymarzona córeczka musi żyć! Planowałam jak to będzie kiedy już wyjdzie z inkubatora, jak będę ją kangurować. Myślałam jak urządzić pokój, aby stworzyć jej optymalne warunki po wyjściu ze szpitala. Skontaktowałam się wreszcie z panią Makarewicz z fundacji Wcześniak. Dostałam od niej poradnik i namiary na rodziców wcześniaków z okolic Szczecina. Pisałam z nimi, dawali mi różne cenne rady. Liczyłam się z tym, że będę musiała założyć subkonto,postarać się o specjalistyczny sprzęt, itd. Wiedziałam, że będzie ciężko, że Mała będzie chora, ale byłam gotowa na walkę! W planach nie było śmierci mojego dziecka! Kiedy lekarze powiedzieli, że Lili była reanimowana i jest w agonii, to był szok (zwłaszcza, że wcześniej nastąpiła poprawa)! Jak się z nią żegnałam, widziałam jak właśnie dokonują się kolejne wylewy krwi do mózgu, a z ust sączy się krew... Nigdy nie zapomnę tego widoku... Potem pogrzeb, chwilowe zamieszanie związane z jego przygotowaniem. Następnie okres otępiania się alkoholem i tabletkami nasennymi. Od czerwca powrót do pracy i zajmowanie głowy pracą - teraz na tym etapie jestem. A uczucia? Chyba boli coraz bardziej... Coraz dobitniej do mnie dociera moja strata. Nie mogę się z nią pogodzić! Codziennie myślę o samobójstwie, chciałabym dołączyć do Lili, ale mam tu męża, którego kocham... Do bani to wszystko! A jak Ty to przeżywasz? Radzisz sobie jakoś? Światełka dla Twojego synka [*][*][*] Emilka, mama Lili, ur.5.03.2014 - zm.25.04.2014
|