Wydaje mi się, że często jest tak że musimy dojrzeć do decyzji o sięgnięciu o pomoc. Terapia na odczepnego nie daje dobrego rezultatu. Niektórych spraw nie da się pospieszyć. Może twoja żona dojdzie do wniosku że potrzebuje pomocy specjalisty i dobrze mieć nr telefonu żeby jej podać, a może uda się ogarnąć ten ogrom nieszczęścia bez pomocy, czego szczerze wam życzę. Z doświadczenia wiem, że są takie chwile, że tabletki ratują. Wydaje mi się, że ludzie w obliczu takiej traumy reagują bardzo różnie, często zamykają się w sobie. Bądź blisko swojej żony, pomagaj jej w drobnostkach. Bez słów. Ja do dziś żałuję tego jak obiecywałem "wszystko będzie dobrze", gdy nie było jeszcze wiadomo na 100% że Julek odchodzi. Słowa nic nie znaczą. Nie da się pocieszyć człowieka, któremu świat się zawalił. Może mu zrobić ciepłą herbatę - są sytuację, gdy taki gest jest najcenniejszy. To okrutne, ale tak właśnie ja to czułem i czuję. "Najgorsze jest to poczucie bezradności i bezsilności wobec tego wszystkiego". Wiem, że to nie pocieszy, ale świetnie cię rozumiem. W takich sytuacjach nikt nas nie pyta o zdanie, nie mamy na nic wpływu. To, przynajmniej u mnie, wywołuje bunt. Ja chciałem wrzeszczeć, kląć, we wściekłości wyciąłem kilka drzew na podwórku - nie rozwiązało sprawy ale do dziś mam jakąś cichą satysfakcję z uzewnętrznienia swego cierpienia. Jeśli chodzi o to jak się zachować przy osobie po utracie dziecka to jest tu na forum taki zgrabny zestaw punktów. Ja to wydrukowałem i nosiłem po rodzinie. Chciałem żeby wiedzieli co się dzieje z żoną i nie ranili jej dodatkowo. Niektórzy patrzyli na mnie jak na kosmitę, ale nie żałuję tej decyzji. Ja też dużo się z niej dowiedziałem. http://www.dlaczego.org.pl/ycie-po-stracie/6-lista-ycze-osieroconych-rodzicow
Bardzo mocno trzymam za was kciuki i myślę, że tam po drugiej stronie nasz Julek (miałby już prawie 4 latka)zaopiekuje się waszym Maleństwem - (jak wasze Maleństwo ma na imię?) Mam nadzieję, że do usłyszenia
|