Dziekuję Ci za szczerą odpowiedź przyjacielu. Owszem ja myślałem o terapeucie, o kimś kto zna się na bólu i związaną z takim nieszczęściem dewastacją psychiczną. Żona niestety nie chce o tym słyszeć, zgodziła się jedynie na to żebym "załatwił" jej "jakieś" tabletki na "niemyślenie". Brzmi to jak kiepski żart ale nie stety tak jest. Mam wrażenie że przez moje domniemane zobojętnienie odsunęła mnie od tematu, nie chce ze mną o tym rozmawiać bo według niej nie mam w tej kwestii nic do powiedzenia oprócz "będzie dobrze..." "damy radę..." a takie moje gadanie doprowadza ją do szału. Bardzo liczę na czas, że jakoś to załagodzi, że może pogodzi się w końcu z tym co się stało. Nie wiem tylko jak mam się zachowywać, czy coś powinienem robić, mówić żeby było lepiej. Najgorsze jest to poczucie bezradności i bezsilności wobec tego wszystkiego.
|