Nasze
dzieci miały 11, 10 i 6 lat kiedy Kaziu zasnął, zasnął nagle, w nocy kiedy
spały. Dziewięć miesięcy przepełnionych miłością, wzruszające chwile, gdy rozmawiały z
maleństwem, śpiewały mu i mówiły dobranoc każdego wieczoru, przygotowywały pokój, robiły
drobne zakupy. Tryskały radością na jego powitanie. Dlatego też wielki był smutek po jego
śmierci. Nasze dzieci prosiły, by im pokazać maleńkiego braciszka. Była to ich pierwsza
prośba skierowana do nas po jego śmierci. Nie mogliśmy odebrać im tego prawa do pożegnania.
Zmierzyły się ze swoim i naszym smutkiem bardzo naturalnie, rozumiały dlaczego mama jest
smutna i potrafiły mnie pocieszyć. Każde przeżywało po swojemu. Najmłodsza córka swym
dziecęcym spojrzeniem szybko rozjaśniła trudne dni mówiąc " Mamo przecież on jest
szczęśliwy" Chłopcom było trudniej, więcej rozumieli, bardziej doskwierał im brak
poczucia bezpieczeństwa. Pamiętają i pewnie tak będzie do końca ich
życia. Wróciła radość życia, ale bardzo drżały o rosnącą pod moim sercem córeczkę i
odetchnęły głęboko po jej narodzinach. I opowiedzą jej o starszym braciszku. Chodzą na
cmentarz, wspominają, pamiętają o jego urodzinach.
|