Beblo, wiekszość
z nas nie ma jeszcze nastoletnich lub dorosłych dzieci. Raczej opiekujemy się
kilkulatkami.
To, czego jestem pewna, to fakt, że nie wolno nam obciążać rodzeństwa
własnym bólem i żałobą. Inna sytuacja jest, gdy dziecko żegnało brata lub siostrę,
pamieta, samo przeżywa żałobę, jeszcze inna, gdy owo dziecko pojawiło się po stracie naszego
pierworodnego. To akurat mój przypadek - Bartuś urodził się prawie dwa lata po Martynce.
Chodzimy razem na cmentarz, choć nie za czesto. Bartek wie o małej, modli się do
niej na cmentarzu, prosi o opiekę, wybiera najfajniejszy znicz. Uważa ją za drugiego
anioła stróża, ale nie łudzę się - wiem, że Martynka jest tylko częścią historii z
pradawnych czasów - z tych, kiedy nie było go jeszcze na świecie. I dobrze. Czasem
pyta, dlaczego Martynka umarła, mówi, że to smutne, że szkoda, pyta o spotkanie z nią, po
czym wraca do swojej zabawy, a ja idę za nim, nie wracam do tematu, nie obarczam.
|