Minęło 8 miesięcy, od momentu kiedy świat runął jak domek z kart... od kiedy już na zawsze w sercu moim i mojego męża zamieszkał ból i strach... budujemy Naszą rzeczywistość kroczek przy kroczku... idziemy ramię w ramię... w ciężkich chwilach szukamy swoich ramion objęć. Myśleliśmy, że udało nam się zbudować nasze życie... jednak okazało się, że w Naszych fundamentach już zawsze będą pęknięcia...wystarczy drobiazg, a wraca wszystko... żal, ból, złość... od lutego staramy się o rodzeństwo dla Amelki...nadal nie mogę zajść w ciążę :( to potęguje ból, wpycha w otchłań pustki... przeszłam 3 miesięczną kurację CLO+pregnyl+luteina... i nic... teraz odpoczywamy. Czuje się jak nic nie warta kobieta... nie umiałam donosić córeczki... i nie potrafię zajść w ciążę :( czy ja coś komuś zrobiłam?? czy jestem złym człowiekiem, że Bóg nie chce obdarować nas największym skarbem?? a może jest za wcześnie?? może Amelka czuwa... nie wiem. Codziennie modle się do Naszego Aniołka... i nie uzyskuję odpowiedzi... to wszystko tak strasznie boli..... Amelko dla Ciebie córeńko {(*)}{(*)}{(*)} 05.01.2011- Amelka[*] 33tc http://amelkabieleckaclapka.pamietajmy.com.pl Wiktorek 11.07.2012r 2620g i 57cm Poprzedni tematNastępny temat |