Ja się nie poddaję, walczę jak lwica... tylko dzisiaj przyszło tsunami i powaliło mnie na kolana... Wiem, że nigdy się nie poddam...wiem jak wygląda miłość matki do dziecka i ja ta miłość chcę czuć... Chcę być mamą i nią będę bo nie poddam się... tylko dzisiaj... dzisiaj wszystko wróciło... wstałam rano i nie chciało mi się otworzyć oczu- wiedziałam, że będzie ciężko... czekałam na męża aż wróci z pracy, że przytuli, zrozumie, a dał kopa... dobił, pomógł życiu w poniewieraniu... ma żal, że rozdrapuję, że wracam On chce zamknąć tamten rozdział życia.. ja nie chcę, ja wiem, że nie zacznę nowego rozdziału... ja będę kontynuowała ten, bo tytuł tego rozdziału to bycie mamą... po tym jak mąż na mnie nakrzyczał czuję się jeszcze gorzej... czuję jak buduje się wokół mnie mur... boje się, że pewnego dnia okaże się, że mój mur jest nie do przebicia, że ta strata, nasza wspólna strata nas rozdziali, bo nie potrafimy się zrozumieć... ja tak na niego dzisiaj czekałam, tak bardzo potrzebowałam zrozumienia, empatii, a mąż mnie odsunął i zapytał " co znowu?!!!" jak to co??!!?? straciliśmy dziecko...a może to ja straciłam? może jemu nie zależało?? a może tylko się broni?? może założył maskę i udaje, że jest karnawał... chyba przyszedł czas żebym to ja założyła maskę... żebym mój ból ukryła głęboko w sercu... żebym uśmiechała się bo tak trzeba... bo" na twarzy uśmiech, a w sercu ból- to najtrudniejsza z życiowych ról...".... miałam nadzieję, że nie zostanę sama ze swoim bólem, a teraz doszło jeszcze rozczarowanie... :( i w tej chwili na prawdę nie chce mi się żyć :(((( 05.01.2011- Amelka[*] 33tc http://amelkabieleckaclapka.pamietajmy.com.pl Wiktorek 11.07.2012r 2620g i 57cm Poprzedni tematNastępny temat |