Paradoksalnie może pomóc Tobie sama decyzja by póść do specjalisty, bo to jest automatycznie przyzwolenie na pomoc, próba otwarcia swojego bólu - a to zawsze krok w dobrą stronę.
Ja u psychologa byłam tylko jeden raz, z dobrym chyba nastawieniem. Nie oczekiwałam załatwienia moich problemów i jakiejś wielkiej pomocy. Chciałam się tylko dowiedzieć czy to, co się ze mną wtedy działo, było "w granichach normy". Bałam się, że zaczyna się u mnie depresja - taka, którą potem trzeba leczyć farmakologicznie. 2-godzinna wizyta mnie uspokoiła. Żałoba to nie choroba. Dostałam też wtedy książkę, która pomogła znaleźć się mi na "mapie etapów żałoby". Właściwie owa książka pomogła mi bardziej niż spotkanie z psychologiem. Zrozumiałam, że jestem w najgorszym czasie żałoby - w okresie wycofania, stagnacji, obojętności na wszystko wokół. Zrozumiałam, że to jest normalne i dzięki temu zaakceptowałam ów stan, wiedząc, że minie, że potem jest kolejny etap. Potraktowałam siebie jak rekonwalescenta i spróbowałam być dla siebie dobra, spróbowałam nie stawiać samej sobie wygórowanych wymagań.
Na pewno warto spróbować.
|