Ligeio, bardzo Ci dziekuje za niezwykły komentarz. Zgadza się - nie przeżyłam tak naprawdę żałoby, w kazdym razie nie tak, jak to powinno "wyglądać". Ja nawet nie pomyslałam ,że można ten okres tak okreslić i tak przeżywać. Z natury jestem oson\ba skryta, nie potrafię i nie chce okazywać swych uczuć. To samo bylo wtedy. Moja rodzina jest w porządku, mama bardzo przeżywała stratę moich dzieci, inni tez. A ja zamiast użalać sie nad sobą nie mogłam patrzec na rozpacz mojej mamy.Poza tym jestem z wykształcenia biologiem, przcowałam w tym, i ta wiedza z jednej strony mi przeszkadzała, a z drugiej pomogła. Wszak jesteśmy częścią przyrody, podlegamy jej prawom, tak pod względem genetycznym, jak i każdym innym, i musimy się pogodzić z działaniem sił natury, która nie pozwala na rozwój np. uszkodzonego płodu czy życie wcześniaczka.Na to nie ma siły.Myślę, że jednak uczucia biorą górę, w końcu jesteśmy ludźmi i czasem prawa natury zostaja zepchnięte na dalszy plan, a my rozdrapujemy rany. Przemyslałam sobie całe moje życie i chyba juz tak pozostanie.popzdrawiam.
|