Zwracam się do moich młodszych, coraz bliższych Koleżanek po stracie dziecka. Po przeczytaniu Waszych postów w pierwszej chwili miałam zamiar sie tłumaczyć z bezduszności, nieczułosci, zapomnienia itp. jednak stwierdziłam, że nikt nie robi mi wyrzutów, wręcz przeciwnie. Na tym forum pisze sie tak, jak serce podpowiada, a nie tak, jak wypada czy jest to przyjęte. Na pewno łączy nas jedno - poczucie bezpowrotnej straty i ból nie do opisania, bez względu, ile kto ma lat i kiedy to się stało.Mój ból już minął, ale to mijanie trwalo bardzo długo, ok.10 lat.Odbywalo sie poza moją świadomoscią - nigdy nie miałam poczucia, że nad tym pracuję, że próbuje wypierac prawdę. Myślę, że jest to naturalna kolej rzeczy. Mój ból był ogromny, nie do zniesienia.Były sny, dorabianie sobie różnych filozofii, opowiadanie wszystkim dookoła, jak to było.Na krótką metę nic to nie dało.Dopiero czas zrobił swoje.Pisząc, że zapomniałam o swoich dzieciach nie mam na myśli tego, że nie kochałam. Kochałam , i to jak! Wiedziałam poza tym , co to jest macierzyństwo, miałam już 2 dzieci.Zapomnienie polega na tym, że nie przeszkadza mi to żyć, pracować, byc szczęśliwą, myslec bez przerwy. Moje dziecko było 3 z kolei, nawet nie zdążyłam Go dobrze poznać, bo był w domu niecałe 2 miesiące. Nie wyobrażam sobie straty starszego dziecka, a juz w ogóle jedynego.bardzo współczuję Mamom, które tego doświadczyły.Czasem myślę, jak to jest, ale to do niczego nie prowadzi. Znam kilka starszych osób, którym zmarły dzieci, i one mają podobne uczucia - pamiętają, ale nie na codzień. POodam przykład mojej już nie żyjącej babci - jej 4- letni synek Ignaś bawił się zapałkami w łóżku i zapaliła sie na nim koszulka. Ciężko poparzone dziecko nie przeżyło. Był to rok 1926, do szpitala 25 km. wozem konnym. Babcia rozpaczała wiele lat, przestała dopiero, gdy wybuchła wojna. Mówiła, że dobrze sie stało, bo Ignas miałby wtedy 17 lat i na pewno wzięliby go do wojska i zginąłby, jak kilku innych czlonków naszej rodziny.A potem zapomniała.Pewnie tak samo, jak ja. Chciałabym bardzo dodać otuchy i nadziei zrozpaczonym Mamom, rozumiem Ich żal, ale trzeba dać sobie trochę czasu... Izabela.
|