Całą ciąże tłumaczyłam synkowi, że będzie miał rodzeństwo, że będzie nam pomagał kąpać siostrzyczkę, że będzie się z nią bawił. Gdy wróciłam do domu następnego dnia po porodzie podbiegł do mnie i zapytał:a Pati? Wytłumaczyłam mu , że Pati jest Aniołkiem, że była chora, że pan doktor nie miał dla niej lekarstwa, ze teraz czuwa i pilnuje by mu się nic nie stało.Mój synek był z nami w kaplicy i na cmentarzu gdy żegnaliśmy małą. Nie miałam go z kim zostawić. Po pogrzebie, który bardzo przeżył (nie płakał a z oczu płynęły mu łzy,tulił się do męża gdy widział, że wszyscy płakali)nie chciał z nami jeździć na cmentarz. Źle mu się kojarzył. Wytłumaczyłam mu że Pati chciałaby go zobaczyć, że może jej opowiedzieć co dziś robił, że zapali jej światełko. Teraz chodzi na cmentarz z nami, całuje krzyż, woła jej pa, pa. Pamiętam jak będąc w drugiej ciąży zarzekałam się że już nie chcę mieć więcej dzieci, że dwójka w zupełności wystarczy. Mówiłam tak z różnych powodów. Wstyd mi za te słowa. Nigdy ich sobie nie wybaczę. Mała odeszła. Myślę o kolejnym dziecku, nie dlatego by zapełnić pustkę ale dlatego by synek nie był sam. Uwielbia dzieci, widzę jak bardzo potrzebuje towarzystwa. Może mnie potępicie ale bardzo chciałabym mieć jeszcze jedną córkę. Trudno to logicznie wytłumaczyć. To jakieś podświadome marzenie. Gdyby urodził się synek byłabym szczęśliwa ale czy czułabym się spełniona?
|