O widzisz,Aniu, umknęło mi, że w Twoim poście pojawiło się to stwierdzenie po raz pierwszy...a yeti odpowiadała :) Co do tego, że po śmierci dziecka inne rzeczy zdają się być mniej trudne, masz rację. Zmienił się nam punkt odniesienia w osobistej skali trudności... Nie uważam, ani nie pisałam, że bycie rodzicem dziecka adopcyjnego jest WIĘKSZYM wyzwaniem niż byciem rodzicem dziecka nieobecnego -z przeraźliwym bólem pustych ramion. Dla mnie i jedno i drugie rodzicielstwo jest "esktremalne" jeśli już miałabym porównywać, jeśli wogóle da się je jakoś porównywać. Macierzyństwo, jeśli tak szerzej spojrzeć, chyba zawsze jest taką przygodą , podróżą w nieznane, która nie wiadomo jak się skończy, pełną wyzwań po drodze, kryzysów i pięknych chwil. Ania, mama Teo (*15.07.2008 +20.07.2008) i Anastazji (7tc, +17.07.2013)
|