Głos Anioła Kiedy Antroś leżał w szpitalu i lekarka z tytułmi relacjonowała jego beznadziejny stan, na każde wezwanie aparatury podbiegała do niego pielęgniarka. Jak tylko tam weszłam i ją zobaczyłam poczułam, że ma serce ogromne. Pomyślałam - Anioł, który czuwa. Widziałam wtedy Antka po raz pierwszy. Gdy wychodziliśmy od niego, ten Anioł chwycił mnie za rękę i powiedział - Niech pani sie nie obwinia. Skąd wiedziała? Nie wiem. Spojrzała tylko i uśmiechnęła się. To był pierwszy Głos, jaki mi pomógł. Drugi usłyszałam, kiedy wracałam dwa tygodnioe temu z cmentarza. Spotkałam proboszcza, który mnie zagadał. Na koniec rzekł: "Nie ma słów, żeby pocieszyć matkę. Pani już sie tak nie smuci." Poczułam wtedy, że te słowa podyktowane Mu były z Nieba. I mimo, że nie ma słów pocieszenia - dodały mi otuchy i pozostały w głowie.
Takich Niebieskich wyłanników potrzebujemy, więć ks. Arkadiuszu zaglądaj częściej i odpowiadaj każdek matce i ojcu. Dawaj pokrzerpienie i nadzieję. Dziękuję i gorąco podrawiam (babcię ks. również ;-) Gosia
|