kiedy nasz pierwszy synek urodził się martwy po zadzierzgnięciu pępowiną było mi bardzo ciężko. Strasznie to przeżyłam ale jednak przeżyłam w znacznej mierze dzięki DLACZEGO i mojej rodzinie Gdy okazało się że jestem drugi raz w ciąży co wieczór dziękowałam w modlitwie za następny dzień i prosiłam o to aby dziecko urodziło się w terminie zdrowe i żywe. Nawet nie zdążyłam zapytać o płeć. Dwa tygodnie temu urodziłam drugiego martwego synka prawie w tym samym tyg. ciąży. Po prostu odeszły wody... Nie umiem się modlić od tego dnia.... Wstaję co rano i zmuszam się do życia ale... To takie straszne wiedzieć że się znowu nie udało. Leżąc pod kroplówką jeszcze przed porodem zapytałam męża (a może Boga???) ILE JESZCZE DZIECI PRZYJDZIE NAM POCHOWAĆ??? nie dostałam odpowiedzi tylko ten ból i łzy w oczach męża. Tak, mam żal. Nie wiem do kogo ale mam.
Ostatnio zmieniony 01-04-2007 19:06 przez mama Mikołaja