Grażynko, czy myślisz, że słowo przepraszam wiele by zmieniło? A może jeszcze bardziej obarczałabyś rodziców o to co się stało? Nie próbuję nikogo bronić, a tym bardziej osądzać. Moja teściowa winiła przez pewien czas koleżanki Tomka które były przy nim. Mi nie przyszło do głowy, żeby je oceniać. I tak im bardzo współczuję, bo to co przeżyły będzie z nimi do końca życia. Chociaż muszę przyznać, że nie mam odwagi z nimi porozmawiać. I tak już pewnie pozostanie, ponieważ teraz nie chcę aby odżyły ich wspomnienia, nie chcę aby przeżywały to ponownie. Dręczyło mnie pytanie, czy może Tomek rzeczywiście krzyczał, że się dusi a one to zlekceważyły. Podobno było bardzo cicho. Nie mogę pogodzić się z tym, że mój syn potrzebował pomocy a mnie przy nim nie było. O 13-tej dzwonił do mnie, prosiłam, żeby przyjechał po zakupy, ale powiedział, że przyjedzie o 16-tej. Nie miał czasu, bo wszyscy siedzieli u nas w domu. Mam to przypadkiem nagrane na aparacie. Ostatnie chwile życia mojego dziecka. To, co i jak się stało wiem z przekazów sióstr i braci mojego synka. Oni wszyscy się razem kumplowali i są mniej więcej w tym samym wieku. Oni są a jego nie ma - tutaj, na ziemi. W niedzielę wieczorem wróciłam z wycieczki zakładowej, a w czwartek mój syn nie żył. Co by było gdyby ten wypadek miał miejsce wtedy, gdy mnie nie było blisko w domu, a dziećmi opiekowała się moja mama. Wiesz Grażynko, zastanawiałam się nad tym. I doszłam do wniosku, że jeśli się to musiało stać to dobrze, że nie przy mojej mamie. Nie wiem czy wybaczyłabym, czy zapomniałabym ale wiem, że to jest trudne dla wszystkich. Cała rodzina, znajomi wierzą, że to był nieszczęśliwy wypadek. Ale we mnie zawsze będzie ta nutka niepewności, a może coś przeoczyłam, może coś go przerosło. Jak to wytłumaczyć. Piszę, płaczę, dobrze że jesteście.
http://tomaszbralewski.pamietajmy.com.pl/ Iwona
|