Kochane Mamy,życze Wam dużo siły,nadzieji i słońca.Chcę Wam po krótce opisać,jak to było u mnie,choć nie skończyło się happy endem.. U mojej córci zdiagnozowano "tylko" jedną wadę wrodzoną w ciąży. Po porodzie okazało się,że jest więcej. Przez 9 miesięcy jej życia, a także w ciąży mocno wierzyłam,że będzie dobrze.Mimo iż nie biegam w każdą niedzielę do kościoło,to codziennie modliłam się.Modliłam się na znalezionym na ulicy kilka lat wcześniej różańcu,niestety też go zgubiłam,ale mam nadzieję,że znalazła go osoba,której przyda się jak mi.Ale nie o tym chciałam.. Chciałam Wam powiedzieć,że gdyby w ciąży była możliwość wykrycia w usg tych wad i chorób,które miała moja Zuzia,to nie dawali by lekarze szans na przeżycie.Ale i tak bym walczyła,bo na prawde warto.choćby dla jednego spojrzenia,przytulenia... Wiara czyni cuda,wiem,bo gdybym nie wierzyła,to moja Zuzia nie urodziłaby się żywa.Uwierzcie mi cuda się zdarzają.. Powodzenia i ściskam Was mocno "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|