Zawsze trzeba mieć nadzieję że los się odmieni, że będzie lepiej... Mój Synek nie miał wady letalnej tylko wadę wrodzoną twarzoczaszki... "prawdopodobieństwo wyroku" otrzymał w 20tyg, "wyrok" w 23tyg ciąży... miał się udusić i umrzeć przy porodzie, przy swoim pierwszym płaczu... nie zgodziliśmy się na terminację w nadziei że coś się zmieni... kolejne usg wskazywało coraz większą wadę... Bywało potwornie ciężko w ciąży z ukochanym Synkiem pod sercem i świadomością "wyroku"... było też pięknie być mamą... Synek urodził się, rozpłakał ... i przeżył... przeżył osiem miesięcy... niestety wada była bardzo poważna, dla Tomcia nie było szansy nawet na respirator i operację... każdy dzień był darem życia... Mój Synek żył z "wyrokie" przez połowę ciąży, przez osiem miesięcy życia Tomcio balansował "na granicy życia i śmierci", z "wyrokiem" i bez możliwości ratunku... Cudem było osiem miesięcy życia mojego Synka i dla tego cudu warto było ryzykować...