Przeczytałam to i poczułam jakbym ja to pisała.Przechodziłam przez to samo.Mój synek też miał wadę serca, też byliśmy w szpitalu, tyle,że w Warszawie.Wtedy byłam strasznie zmęczona i marzyłam o godzinie snu.Dziś zazdroszczę mężowi, że On ostatni Go karmił, jestem zazdrosna o każdą chwilę, o każde trzymanie na rękach. Dziś zadaję sobie pytanie co źle zrobiłam?Prześladuje mnie myśl, że Bóg wiedział, że będę złą matką i dlatego mi go zabrał.Teraz jestem w ciąży, panicznie boję się każego badania, nie wspominająć już o jakimkolwiek pobycie w szpitalu, wydaje mi się, że nie zasługuje na dziecko. Wiem, że to nielogiczne, staram być się dobrym człowiekiem, myślałam, że tak super się trzymam , że jestem taka silna ale to gówno prawda bo to wraca, wracają wspomnienia, uczucia. Ten ból pozostanie na zawsze. ,, mój świat się pomylił...: mamawikusia napisał(a): >
> Poczucie winy.
> tak mam chwilami ogromne.
> poczawszy od ciąży- może lehi homopatyczne które barałam by nie zachorować na grypę, moze Acard którym faszerował mnie ginekolog,a wystarczyłoby nie ufać mu tak bardzo i zajrzeć do ulotki, a moze moja próżność- paznokietki akrylowe i wdychanie tej chemii.
> potem poród kiedy w drugą noc sama w pokoju z Wicią próbowałam Go uspokoić, On tak strasznie płakał, teraz wiem ze On juz umierał i się bronił,a ja zmęczona porodem, przestarszona( ale to i tak mnie nie usparwiedliwia poyslałam "ebyś miał np. zólłtaczke to bym od Ciebie odpoczeła"Boze jak ja mogłam tak pomyśleć .
> Nie czekałam długo rankiem zabrano mi Wicie i przyszła już sama pani dr z wiadomościami" Państwa Syn ma bardzo ciężką wadę serca , nie ma szans,a le jesteście panstwo młodzi, jeszcze będziecie mileli dzieci"
> Wyrok, potem mój maż rodzina szukali ratunku dla Wici.
> Wkońcu znaleźli Łódź czy Kraków- pytali mnia, a ja? nie wiem zachowywałam sie tak jakby mi było wszytko jedno.
> Potem pobyt w Krakowie.
> Zamiast cieszyć sie każdą chwilą z Wiktorkiem ja umierałam ze strachu, snułąm horrory w mojej głowie co będzie jak wrócimy z Wicią do domu( chciałm zakazać rodzinie odwiedzin, sparawdzałam na czas ile zajmie mi bieg z Wicia na rekach do szpitala dzieciecego obok naszego domu)
> Kiedy mijał miesiac za miesiącem a my cały czas w Krakowie, byłam już naprawde zmęczona.
> siedziałm przy Wici i czytałam ksiażki, byłam wrecz na niego zła ze sie budzi, najlepiej zeby spał.
> Kiedy sie budził, bardzo płakał- teraz wiem dlaczego silne niedotlenienie powoduje niepokój,a ja myślałam ze On mi to robi na złość.
> Czekałm tylko na wieczór kiedy przyjdzie zmienić mnie mój mąż przy Wiktorku- wtedy czułam sie dopiero szczęśliwa kiedy byliśmy w trójke.
> Potem szłam na stancje i zamiast wypocząc by mieć siły dla mojego Synusia siedziałm na balkonie i zapijałm się winem, paliłam ogromne ilości papaierosów i ryczałam jak bóbr.
> co chwlia wysyłałąm mężowi smsy czy wszystko wporządku.
>
> Ryczę teraz ja k to piszę, ja chyba naprawde byłam złą matką, tłumaczę to zmeczeniem i strachem, ale teraz wszystko bym oddała by te chwile mogły wrócić.
> Może racje maja osoby które mówią ze takim matka jak ja Bóg odbiera dzieci bo nie poradzą sobie z ich chorobą.
> Może zrobiłabym z zycia Wici piekło pod kloszem.
> nie wiem ale dlaczego nie mogłam sie sprawdzić?
>
|