zycie po stracie naszych dzieci jest straszne,moj synek byl zdrowy.....tak przynajmniej myslelismy...odszedl szybko, ja placze non stop...tez nie raz mowilam ze nie mam po co zyc,ze zycie bez niego nie mam sensu...ale widze tez jak cierpi moja corka,cierpi bo stracila braciszka,cierpi bo mama non stop placze....staram sie zyc dla niej,choc jest mi bardzo zle i nieraz mam dosc...mi placz bardzo pomaga...tesknota jest straszna, tak chcialabym go miec przy sobie i przytulic....brakuje mi jego raczek ktore mnie obejmowaly,ustek co calowaly....brakuje mi jego smiechu...dzis rano jak plakalam, moja corci poszla do pokoju i przyniosla mi jego zdiecie...i powiedziala:masz mama,mozesz na niego popatrzec,nawet pocalowac...5-letnie dziecko chce mi pomoc...kazdy dzien jest walka,budze sie z mysla zeby przezyc kolejny dzien...
mama Nicolki i Aniolka Maksia(*+01.11.2009-25.03.2011)
|