Czasem myśle, że tak musiało być. Było tyle zbiegów okolicności że wogole trafiłam do szpotala który znajdował się 150 km od mojej miejscowości. Wszystkim się wydawało, że to jedyny sposób by uratować życie Kasiuni i moje. Jednak żyła 2 tygodnie, może to mało, ale zawsze. Mogłam napoić mój wzrok tak ślicznym widokiem na córeczkę. Moją córeczkę oprócz mnie i mężą widziała tylko moja mama i siostra. Szkoda, że tylko one. Kupiłam córeczce do trumienki czapeczkę oczywiście była ona za duża i trzeba było ją zmiejszyć. Sama z łzami w oczach nad maszyną do szycia zmiejszałam czapeczkę dla córci. Teraz cieszę się z tego, że sama to zrobiłam. Chociaż tyle mogłam. Światełko dla waszych maleństw Aniołków i dla mojej Kasi. (*) Kinga msza
|