Jeju, co kochane kobitki mówicie.. Moja Amielka urodziła sie z wrodzoną złożoną bardzo cięzką wadą serduszka. Gdy minął pierwszy szok, zaczełam przewartościowywać i układać sobie w sercu życie z chorą kochaną Amelką i cieszyłam sie, że stan jest stabilny, że żyje. Poświęciłabym dla niej wszystko, a czekała nas długa hospitalizacja i operacje... ale Bóg postanowił po 16 dniach Amelkę zabrać do siebie... Pojawia sie mnóstwo pytań, czemu wady nie wykryto na USG? Możnaby od razu rodzić we Warszawie, tam gdzie będzie operowana...a ja z Amelką w ciąży przechodziłam 2 tygodnie itd. Z drugiej strony, przeżyłam piekną radosną ciążę i 2 piękne doby zanim wyszała na jawi okropna wiadomość. Przeraża mnie fakt, że kobiety na wiadomość o wadach dziecka w ciąży, myślą o usunięciu... ja w pełni świadomie poświęciłabym całe swoje życie, by tylko Amelka żyła... Pisze do Was tutaj, ponieważ (choc minęło dopiero 6 tygodni od śmierci córeczki), bardzo bym chciała znowu zajść w ciążę. Ale, tak jak Wy bardzo boje sie by ta tragedia znowu sie nam nie przytrafiła.. Ginekolog powiedział, że w Lotka też dwa razy ta sama rodzina nie wygrywa, a wady wrodzone serca to czysta loteria(tylko i aż 1% narodzin) Myslałam o badaniach gentycznych moich i męża ale lekarz mówił, że to i tak nic nie da, nie wskaze, jedynie może nas uspokoić, że "cos mozemy zrobic" by to sie nie powtórzyło. Jednak pediatra z W-wy, która leczyła Amelke powiedziała mi, że przed następną ciązą wskazane jest, czy poprostu - mamy zrobić badania genetyczne i potem echo serca płodu (tylko kilka ośrodków w Polsce). Najbardziej boje sie reakcji męża, gdybysmy mieli przeżywac znowu podobna tragedię...Ale gdyby tylko Maleństwo mogło żyć, to może właśnie dlatego Ami odeszła, abysmy podwójnie to następne kochali i mieli siły? Co myślicie na temat badań? Pozdrawiam ciepło i życze dużo sił i nadziei.
|