Witaj
Madgo, oczywiście że podjęcie decyzji o terminacji nie jest łatwą sprawą. I nawet jeśli
napiszę że nie powinnaś mieć do siebie żalu, to ten żal nie zniknie dopóki ty nie będziesz
tego chciała. Nie wiem jaką wadę miało twoje Maleństwo, ale skoro podjełaś tę decyzję to
napewno nie było innego wyjścia z sytuacji i sama doskonale o tym wiesz. Ja byłam
najpierw zła na Boga, że wogóle do tego doszło, że moje ukochane i wyczekane dziecko jest
tak silnie obciążone wadą, wadą w którą chyba ja sama nie bardzo chciałam wierzyć gdy byłam
w ciąży. Że się dusi na moich oczach a ja nic nie mogę zrobić aby mu pomóc, właściwie to
nikt nie może, nawet lekarze. Były czasem wyrzuty sumienia, że myślałam w ciąży tylko o
sobie. Chciałam mieć dziecko, czekaliśmy na nie ok3-4 lat. Chcieliśmy bardzo go mieć, chyba
tylko Bóg jeden wie jak bardzo. Tak bardzo że nie wykonaliśmy terminacji, uczepiliśmy się
tych słów, tych lekarzy którzy twierdzili że to nic poważnego, że będzie dobrze. Pojawiły
się wyrzuty że przez mój egoizm i chęć posiadania mój Synek teraz cierpi, że może dla jego
dobra trzeba było wtedy słuchać uważniej i zaufać innym, bo wtedy to tylko ja bym cierpiała
a nie ja i mój Syn. Nie wiem czemu my, nie wiem czemu on był takim dzieckiem 1:1.000.000,
nie intubacyjnym. Nie wiem czemu akurat nas to spotkało i wcale się nad tym nie zastanawiam,
przynajmniej teraz.
Nie zrozum mnie źle. Ja nie żałuje że Tomuś był ze mną, z nami,
bo w życiu nie byłam tak szczęśliwa jak z nim. Ale w życiu nigdy też się tak nie bałam o
nikopgo jak o niego, nigdy tyle nie paliłam, i nigdy nie łykałam tylu środków na uspokojenie
co wtedy, choć one działały chwilowo ale wcale nie zmieniały uczuć i sytuacji, nie łatwo
jest patrzeć jak twoje dziecko umiera na twoich oczach, nie łatwo czekać i błagać żeby tym
razame również zaczoł żyć. Nie łatwo słuchać jak mówią że twój syn powinien nie wychodzić z
OIOM ale w sumie dla niego to bez różnicy bo szansa na przywrócenie go do życia po
reanimacji zależy wyłącznie od niego i jest taka sama na śródku ulicy jak na OIOM, czyli
prawie żadna. Mój Syn odszedł bo odejść chciał bo mu na to pozwoliłam, kazałam mu wybrać
i żyć tam gdzie chce, a on poprostu umarł, więc najwyraźniej tam jest lepiej. W to wierzę i
chcę wierzyć. Jestem wdzięczna, że mój Syn żyć dla mnie chciał, bo to był dla niego
cholerny wysiłek, a żył 8 m-cy. Za każdą sekundę dziękuję każdego dnia, i każdego dnia
przepraszam że żyć mu kazałam w tej męczarni.
Teraz mało się udzielam na forum ale
wcześniej dużo pisałam w swoim i w innych wątkach, jeśli masz ochotę to je odszukaj i
poczytaj jeśli to ci pomoże. Jeśli chcesz to pisz, odpiszę choć bywam
sporadycznie.
Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo siły buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|