Myślę, że nie możemy jednak hierarchizować naszych strat. Ja straciłam syna w 37 tc, czy mój ból jest mniejszy, bo miałam go tydzień krócej? Gdzie w ciąży przebiega granica, która sprawia, że dziecko kocha się już bardziej? Strata każdej z nas jest nieporównywalna. My wszyscy razem z utratą naszych dzieci zostaliśmy pozbawieni części naszej przyszłości. My, które straciłyśmy nasze dzieci pod sam koniec, na finiszu, rzeczywiście miałyśmy więcej czasu z naszymi maluchami. Jednak w przeciwieństwie do matek, które utraciły dzieci na początku ciąży, nikt nie odmawia naszym maluchom podmiotowości, nikt nie twierdzi, że "TO przecież jeszcze nie dziecko". Ja swego syna nie miałam szansy przywieźć do domu i nie mogłam się nim opiekować. Czy matka, która miała swego malucha w domu przez tydzień-dwa cierpi bardziej niż ja? Owszem mogła kochać swoje dziecko dłużej, ale mnie odebrano więcej, ponieważ nigdy nie spojrzałam memu dziecku w oczy - mój syn nigdy nie poznał mojej twarzy. Każda z nas straciła plany, marzenia. Nasze cierpienie jest inne, ale czy mniejsze? Nie sądzę. mama Tymka +* 14.07.2012 (37 tc)
|