Pani Sabinko to tak jak ja,tylko leki już mało co pomagają.Ja byłam w takim szoku ,że pogrzebu mało co pamiętam.U mnie jest to samo ,mam jeszcze syna,który mnie motywuje,ze dla niego muszę jeszcze żyć,tylko ,że on mieszka daleko,za granicą i rzadko się widujemy,tylko telefony nam zostają . wiem ,że nie tylko ja cierpię,każdy ma swój krzyż do udźwignięcia.Ma Pani rację ,że skupiając się na własnym cierpieniu zaniedbujemy innych,ale to tylko dlatego ,że człowiek jest odrętwiały emocjonalnie.Każda sobota jest dla mnie najgorsza ,bo właśnie w ten dzień zginął mój syn.Dziś już od rana łzy lecą mi ciurkiem,żebym tylko wiedziała,że mojemu synkowi jest tam dobrze....Przyśnił mi się już 2 razy jako żywy ,ale to tylko chwilka i zaraz znikł. Wszedł i zaraz wyszedł ....to tak boli.....Pani też wiele przeżyła ,więc rozumiemy się jak nikt inny.Jestem myślami z Panią ,pozdrawiam serdecznie.Bożena
|