Robercie, od chwili, gdy przeczytałam Twój wpis, myślę, co by tu napisać. To, co Ciebie spotkało, jest trudne do pojęcia, do wyobrażenia...Pozwoliłam sobie obejrzeć zdjęcia z pogrzebu, skoro podałeś link do stosownej strony. I dopiero wtedy uświadomiłam sobie realność tej tragedii. Co wobec tego chcę Ci powiedzieć? Otóż to, ze teraz, w najgorszym okresie, musisz poddać się rozpaczy, szaleć z bólu i smutku i nie próbować z tymi uczuciami walczyć. Każda z nas, matek osieroconych, powie to samo - ból trzeba przeżyć dogłębnie, poczuć go w każdej komórce ciała. Owszem, życie biegnie naprzód i należy również jeść, spać, pracować i coś tam jeszcze robić, ale wszystko jest zdominowane żałobą. A żałoba ma swoje etapy, dobrze byłoby, zebyś na ten temat poczytał, będziesz wiedział, na czym "stoisz". Nie będę Cie pocieszac, że to minie, że juz wkrótce... Nie, będzie coraz gorzej. Bedziesz padać i znów się podnosic. Będziesz cierpiał niemiłosiernie, i to wszystko, co będziesz przezywał, wbrew logice jest normalne. Nie zwariujesz, chociaż takie myśli niejednej z nas przychodziły do głowy. Bardzo cięzko jest zyć po stracie dziecka, ponieważ jest to najgorsza tragedia, jaka może spotkać człowieka. Czy masz z kim na ten temat porozmawiać? Czy zamknąłeś się w sobie i cierpisz w samotności? Niestety, nie spodziewaj się po ludziach zrozumienia i prawdziwwego współczucia, bo oni nic nie rozumieją, tak, jak my nie rozumieliśmy "przed". Na tym forum znajdziesz zrozumienie i pomoc, tylko pisz jak najwięcej, to pomaga. Szkoda, że jest tu tak niewielu ojców, bo jednak przezycia matek i tatusiów chyba różnią sie od siebie, tak myslę. Ale my mamy mężów, oni też sa po stracie, pogrążeni w smutku, więc pomoc i wsparcie będzie. Daj sobie czas, Robercie, nie scigaj się z niczym. MOże niewielka pociechą dla Ciebie będzie fakt, że mój syn zmarł 33 lata temu, a ja nadal żyję , przeżyłam dobre życie i mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. PO około 10-ciu latach od jego smierci mogłam stwierdzić, że jest dobrze. Poizdrawiam Cię serdecznie.
|